W najśmielszych marzeniach nie wyobrażałem sobie, że będę się jeszcze śmiać na współczesnej komedii w teatrze, w dodatku polskiej!
Felieton z cyklu "Teatr na gorąco"
Polscy komediopisarze współcześni to najsmutniejsza część teatralnego plemienia, słyną z ponuractwa i fatalnego dowcipu, czego liczne przykłady spotykam co roku, kiedy czytam teksty zgłoszone na konkurs "Komediopisanie" w Łodzi. Znaleźć wśród nich coś śmiesznego to jak spotkać żubra na Marszałkowskiej. "Testosteron" Andrzeja Saramonowicza to tylko wyjątek potwierdzający regułę.
Okazuje się jednak, że byłem człowiekiem małej wiary - powstają nad Wisłą śmieszne komedie, na przykład "Roma i Julian" w Teatrze Kamienica. Autorem tekstu i reżyserem jest Krzysztof Jaroszyński, satyryk, artysta kabaretowy i scenarzysta, co może do pewnego stopnia tłumaczyć ten zaskakujący wybryk natury. Sztuka na szczęście nie ma nic wspólnego z polskim kabaretem, nie ma tu żenujących żartów z telewizyjnych celebrytów, nie ma facetów udających skretyniałe dzieci ani kobiet udających skretyniałych facetów.
Czytaj więcej: Teatr na gorąco. „Roma i Julian” (fragment recenzji)
„Jeden z najmilszych wieczorów jakie w ostatnim czasie, w sensie teatralnym, przeżyłem. I to nie tylko w Polsce. Uważam, że ta sztuka zagrana jest na takim poziomie, że należy nią zainteresować ważne teatry w Moskwie, Paryżu, Rzymie. (...)”
Daniel Olbrychski